Przejdź do treści

Meteoryt Pusté Úľany został odnaleziony!

Podczas wyjazdu na Słowację znalazłem pierwszy okaz meteorytu, który 25 czerwca tego roku spadł w okolicach miejscowości Pusté Úľany. To także pierwszy meteoryt, jaki kiedykolwiek odkryłem. Swoje znalezisko przekazałem na cele naukowe i pozostawiłem w Bratysławie, a całą wyprawę zapamiętam już na zawsze…

Zacznijmy od tego, co wydarzyło się na niebie 25 czerwca i dlaczego odwiedziłem Słowację. Tego dnia o 19:54 zaobserwowano bolid, który był dobrze widoczny na wciąż rozjaśnionym niebie. Chociaż kamery czeskiej sieci bolidowej nie były jeszcze włączone, to przelot meteoru zarejestrowały urządzenia prowadzące całodobowy monitoring nieba. Mają one wąskie pole widzenia, ale szczęśliwie obserwowały dokładnie ten wycinek nieboskłonu, gdzie pojawił się bolid. Nagrania z kamer w miejscowości Veselí nad Moravou i Kuchařovice u Znojma, a także w mieście Hurbanovo na terenie Słowacji, pozwoliły określić trajektorię lotu i wskazać potencjalne miejsce lądowania meteorytów. Jak zwykle, obliczeniami zajęli się naukowcy z Instytutu Astronomicznego Czeskiej Akademii Nauk – Pavel Spurný, Jiří Borovička i Lukáš Shrbený.

Przelot bolidu nagrał także Zsolt Kereszty z Węgier

Meteoroid ważył 50 kg przed wejściem w atmosferę i uległ silnej fragmentacji na wysokości 28 km i (prawdopodobnie) 23 km. Pomimo utraty ogromnej części swojej pierwotnej masy, do powierzchni ziemi miały dotrzeć w małe fragmenty – największe z nich powinny ważyć od 100 g do około 500 g, ale w tym przypadku badacze z Czech pisali raczej o „pojedynczych okazach”. W rozmowach wspominali też, że istnienie okazów powyżej 100 g nie jest przesądzone. Z drugiej strony, należało się spodziewać większej liczby meteorytów ważących kilka lub kilkadziesiąt gramów.

Przez dwa miesiące meteorytu szukali naukowcy, mieszkańcy okolicznych miejscowości, kolekcjonerzy i miłośnicy astronomii – także w ramach zorganizowanych, profesjonalnych poszukiwań. Bezskutecznie. Pytałem więc samego siebie, czy aby na pewno warto tam pojechać i spróbować swoich sił.

No pewnie, że warto!

Ostatecznie, na ekspedycję wyruszyłem z Jarosławem Morysem – kolekcjonerem i poszukiwaczem, który od kilku lat tropi najświeższe spadki meteorytów.

Wymarzony początek

20 sierpnia 2022 r.

Pierwszego dnia poszukiwań postanowiliśmy skoncentrować się na tej części elipsy spadku, gdzie miały wylądować najmniejsze meteoryty. Kiedy zaparkowaliśmy samochód i spojrzeliśmy na pola, od razu przekonaliśmy się, że nie będzie łatwo. Duża część pól w północno-wschodniej części wskazanego obszaru była gęsto porośnięta słonecznikami oraz kukurydzą, a pozostałe pola zostały już zaorane przez rolników. Mimo wszystko żwawo ruszyliśmy na poszukiwania i przez kilka godzin skrupulatnie przeszukiwaliśmy jedno, wybrane pole porastane wcześniej przez kukurydzę. Staraliśmy się nie przeoczyć nawet najmniejszego skrawka. Około 15:00 postanowiliśmy zrobić rekonesans przed kolejnym dniem w obszarze nieco większych mas meteorytów. Ta decyzja okazała się wyjątkowo trafna.

Mniej więcej tak wyglądała elipsa spadku meteorytu Pusté Úľany pod koniec sierpnia – dużo resztek po zbiorach, słomy i świeżo wyrastającej trawy. Obecnie warunki uległy pogorszeniu. Pola zostały kilkukrotnie zaorane i wyrównane przed zimą. Bez wykrywaczy metali poszukiwania nie mają większego sensu.

Przedarliśmy się przez wąski pas lasu i plantacji słonecznika, by dotrzeć do kolejnego pola po wstępnej orce, które wcale nie wyglądało obiecująco. Postanowiliśmy chodzić po nim spontanicznie, w różnych kierunkach, by nie tracić czasu na poszukiwania “ramię w ramię” w miejscu, gdzie meteoryty mogą znajdować się już pod ziemią. 

Zanim wyruszyłem w głąb pola, zrobiłem kilka nawrotów w pobliżu drogi, ponieważ mimo wszystko chciałem przeszukać teren jak najdokładniej. Przy kolejnym nawrocie zauważyłem na ziemi mały, czarny kamień o zaokrąglonych krawędziach. Tego dnia widziałem ich już wiele, a część z nich była nawet magnetyczna. Tym razem jednak natrafiłem na prawdziwy meteoryt! Okaz był odwrócony przełamem w stronę wilgotnej gleby i lekko zagłębiony w podłożu. Natychmiast przylgnął do magnesu neodymowego, którym sprawdzałem potencjalne meteoryty. Oniemiałem. Nigdy wcześniej nie znalazłem meteorytu, a tym bardziej pierwszego okazu z nowego spadku.

Pierwszy okaz o wadze 8,6 g tuż przed podniesieniem z ziemi. Na drugim planie nadciągająca nawałnica…

W pierwszej chwili nie byłem nawet pewien, czy to faktycznie meteoryt – doskonale znam ich wygląd, ale emocje błyskawicznie wzięły górę i przeszkadzały w obiektywnej ocenie znaleziska. Euforia przeplatała się z niedowierzaniem.

Nieco ponad 8,5 grama czystego szczęścia. No dobrze, nie do końca czystego. Meteoryt wciąż jest ubrudzony ziemią 🙂

Krzyknąłem do Jarka, który był już kilkaset metrów dalej, a następnie pobiegłem do niego z okazem. Wspólne oględziny utwierdziły mnie w przekonaniu, że moje marzenia się spełniły. Skorupa obtopieniowa na okazie była świeża, czarna i bardzo charakterystyczna, za to przełam – kompletnie brązowy. Nie było czasu na czyszczenie meteorytu w plenerze – po szybkiej dokumentacji znaleziska zapadła decyzja o ucieczce do samochodu, ponieważ nad pola nadciągnęła burza z silną ulewą. W ciągu kilkunastu minut przeszukiwany obszar stał się grząski i pojawiły się na nim głębokie kałuże.

W motelu opłukałem meteoryt z błota i resztek ziemi, by przyjrzeć się mu bliżej. Okaz po oczyszczeniu i wstępnym wysuszeniu ważył 8.6 g, a jego wnętrze wyglądało na mocno zwietrzałe pod wpływem warunków atmosferycznych. 

To uświadomiło mi, że czasu na znalezienie kolejnych okazów jest naprawdę niewiele.

Zaklinanie deszczu

21 sierpnia 2022 r.

Drugiego dnia w elipsie spadku byliśmy około 9:00. Koncentrowaliśmy się na polu, na którym dzień wcześniej udało się odnaleźć pierwszy okaz. Kilka pierwszych kilometrów przeszliśmy blisko siebie, by nie przeoczyć ewentualnych okazów o wadze poniżej 10 gram. Po dłuższym czasie postanowiliśmy jednak się rozdzielić – pozostałe fragmenty pola były mocniej pokryte słomą i resztkami roślin uprawnych, niż miejsce znaleziska, więc dawały zdecydowanie mniejsze szanse na sukces. 

Jarek postanowił spróbować szczęścia na polu słoneczników, a ja kontynuowałem spacery po tym samym polu. Kilka godzin później spotkaliśmy się, by przeprowadzić krótki rekonesans północno-wschodniej części elipsy. Tam poznaliśmy gospodarza, który był wyraźnie zaciekawiony naszymi poszukiwaniami. Podczas krótkiej rozmowy dowiedzieliśmy się, że w tym miejscu było już wielu poszukiwaczy, a większość pól w okolicy została już przeorana. No cóż, nie byliśmy zaskoczeni. Gospodarz przyznał też, że nie wierzy w spadek meteorytu. Gdyby wiedział, co wczoraj znalazłem… 🙂

Kilka minut później złapała nas kolejna ulewa. Jarek próbował kontynuować poszukiwania pod parasolem, a ja musiałem wrócić do samochodu – całkowicie przemoknięte ubranie i silny wiatr to niezbyt komfortowe połączenie.

Po powrocie do motelu i założeniu suchych ciuchów, udaliśmy się w potencjalny rejon spadku największych okazów meteorytu – od 50 do 200 gramów. Tam czekały nas dwie niespodzianki. Okazało się, że jedno z najbardziej obiecujących pól jest wciąż gęsto porośnięte kukurydzą, a w pobliżu przepływa rzeka ukryta w jeszcze gęstszych zaroślach. Na szczęście za rzeką rozciągała się ogromna, wykoszona łąka.

To właśnie ten rejon wydawał się warty przeszukania kolejnego dnia…

Podwójna radość

22 sierpnia 2022 r.

Nie wszystko złoto, co się świeci. Łąka w obszarze większych mas meteorytu była wykoszona, ale najwyraźniej kilka tygodni wcześniej – na skoszonych źdźbłach zdążyła urosnąć trawa sięgająca do połowy łydki. Z kolei fragment pola leżący bliżej prognozowanego miejsca lądowania masy głównej był już zupełnie przeorany. Nie zrażając się, przeszukaliśmy dokładnie obszar porośnięty trawą, a później nieco szybciej krążyliśmy po przeoranej części pola. Ewentualny meteoryt powinien od razu rzucić się w oczy – 50-gramowy okaz nie jest w końcu taki mały, zwłaszcza gdy chodzisz ze wzrokiem wbitym w ziemię! Niestety, kilka godzin wędrowania po polu nie dało żadnych rezultatów. Co więcej, nad nasze głowy dotarły ciemne chmury, które groziły powtórką z poprzednich dni poszukiwań. Trzeba było ewakuować się do samochodu.

Jechaliśmy w deszczu i gorączkowo sprawdzaliśmy zdjęcia satelitarne. Szybko zauważyliśmy, że największa ulewa ma szansę ominąć pole, gdzie udało mi się znaleźć pierwszy okaz. Wróciliśmy tam, by kontynuować poszukiwania w miejscach, gdzie słoma nie przykrywa całkowicie ziemi. 

Po kolejnych dwóch godzinach, kiedy robiło się już coraz ciemniej i powolnym krokiem zmierzałem do swojego samochodu, usłyszałem intro do “Smoke on the water”. Dzwonił mój telefon. To Jarek.

– No co tam?
– Mati, chyba mam.
– Dobra, lecę do Ciebie.

Zagadka: Znajdź meteoryt na obrazku powyżej 🙂

Pół minuty później byłem już przy Jarku, który z dumą oglądał znaleziony okaz. Podobnie, jak w przypadku mojego znaleziska, jego część była odłamana, ale rozmiary wyraźnie większe. Zadowolony Jarek zrobił zdjęcia okazu, a później go zważył – ponad 10 gramów! Odtąd oboje mieliśmy już swoje znaleziska. Odkryliśmy to, czego szukaliśmy i byliśmy niesamowicie szczęśliwi. 

Długo gratulowałem Jarkowi sokolego wzroku. Jego meteoryt był mocniej ubrudzony po dwudniowych deszczach i nie był tak łatwy do rozpoznania, jak mój. Potwierdziła się stara prawda poszukiwaczy – nie jesteś pewien, przyłóż magnes. Lepiej sprawdzić kilka razy na darmo, niż ten jeden raz nie przetestować magnesem prawdziwego meteorytu.

Swoją drogą, na „szczęśliwym polu” znalazłem także… podkowę. Czy to nie mówi samo za siebie?

Spotkanie na uniwersytecie

22 sierpnia 2022 r.

Tuż po przebudzeniu napisałem maila, którego otrzymał Pavel Spurný z Czeskiej Akademii Nauk oraz Juraj Tóth z Uniwersytetu Komeńskiego w Bratysławie. Zawarłem w nim szczegółowy opis znalezionego przeze mnie meteorytu, okoliczności znalezienia, a także dołączyłem pełną dokumentację – zdjęcia okazu, współrzędne, a także efekty „sesji zdjęciowej” zrealizowanej w motelu, gdy meteoryt był już wstępnie oczyszczony. Zapytałem także o możliwość spotkania w stolicy Słowacji, by przekazać okaz do badań. Bardzo szybko otrzymałem odpowiedź od obu badaczy – Pavel gratulował mi znaleziska, a Juraj połączył mnie ze swoimi współpracownikami, do których pojechałem zaraz po śniadaniu.

Po drodze zastanawiałem się, jak będzie wyglądało nasze spotkanie. W drzwiach Wydziału Matematyki, Fizyki i Informatyki Uniwersytetu Komeńskiego powitał mnie dr Pavol Matlovič, a następnie udaliśmy się do jego gabinetu. Wspólnie oglądaliśmy meteoryt, wymieniając bardzo ciekawe spostrzeżenia na temat tego spadku. Rozmawialiśmy także o ekspedycji organizowanej przez uczelnię, która odbyła się kilka tygodni wcześniej oraz o kolejnych wyprawach. 

Następnie do gabinetu zaczęli przychodzić kolejni badacze – każdy z nich był bardzo szczęśliwy oglądając mały, czarny kamyczek z kosmosu. Wśród nich był prof. Pavel Povinec, z którym udałem się do laboratorium i zostawiłem meteoryt do badań krótko żyjących izotopów promieniotwórczych oraz klasyfikacji. Podczas spotkania z profesorem miałem okazję dowiedzieć się bardzo wiele o analizie izotopów, obejrzeć służącą do tego aparaturę oraz odebrać kolejną porcję podziękowań i gratulacji. 

Kosmiczna radość!

Uśmiech towarzyszył mi do samego Krakowa. To była niesamowita wyprawa, podczas której spełniłem co najmniej cztery, meteorytowe marzenia. Chciałem udać się na zagraniczną ekspedycję, znaleźć meteoryt, odkryć pierwszy meteoryt z obserwowanego spadku, dostarczyć naukowcom nowy meteoryt oraz móc obejrzeć znaleziony przez siebie okaz na wystawie muzealnej.

Oczywiście, na realizację tego ostatniego marzenia muszę jeszcze trochę poczekać, ale jak wynika z zapowiedzi słowackich badaczy, okaz na pewno będzie prezentowany szerszej publiczności.

Ostatnie zdjęcie i… do domu!

Uzupełnienie

Po znalezieniu pierwszego meteorytu, w okolicach miejscowości Pusté Úľany odbyły się kolejne ekspedycje, które nie przyniosły rezultatów. Mimo, że wykorzystywano w nich wykrywacze metalu i brało w nich udział kilka osób. Ja sam we wrześniu spędziłem na Słowacji kolejne 3 dni, poszukując meteorytów z profesjonalnym detektorem. Niestety mi także się nie udało. W międzyczasie rolnicy kilkukrotnie zaorali swoje pola i przygotowali je na zimę. Niektóre z nich zostały ponownie obsiane tzw. poplonem.

Znaleziony przeze mnie okaz o wadze 8,6 g jest właśnie badany na obecność krótko żyjących izotopów w Bratysławie. Wstępne wyniki potwierdziły, że spadł na ziemię niedawno i pochodzi z bolidu widzianego 25 czerwca nad południowo-zachodnią Słowacją, Czechami oraz Węgrami. Po zakończeniu tych badań rozpocznie się oficjalna klasyfikacja okazu, która określi jego typ. Najprawdopodobniej jest to chondryt zwyczajny, czyli meteoryt kamienny zawierający kuliste ziarenka skalne i drobinki metalu. Po badaniach pozostanie na Słowacji i zapewne trafi do muzeum.

Z kolei Jarek podjął decyzję o zachowaniu swojego znaleziska i udostępnieniu go do badań w Polsce. Ten meteoryt także jest w tej chwili analizowany pod kątem kosmogenicznych izotopów. Po badaniach, Jarek chciałby go pozostawić w prywatnej kolekcji.

Ze względu na dalsze poszukiwania prowadzone przez badaczy ze Słowacji nie chciałbym podawać dokładnego miejsca znalezienia dotychczasowych fragmentów. Napiszę tylko tyle, że przewidywania badaczy z Czech sprawdziły się w pełni – meteoryty znajdowały się w wyznaczonym przez nich obszarze, zgodnie z podanym rozkładem mas poszczególnych fragmentów.

3 komentarze do “Meteoryt Pusté Úľany został odnaleziony!”

  1. Pingback: Polscy łowcy meteorytów odnaleźli nowy meteoryt na Słowacji

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *