O pierwszym z nich pisaliśmy już wcześniej. Natomiast informacja o drugim wyciekła przypadkiem zaledwie kilka dni temu. Jak wyglądają nowe, polskie meteoryty? Jaka jest historia ich odkrycia? Poniżej zwięzłe podsumowanie.
Niewielki hammer, ale wielka radość – Meteoryt „Leoncin”
Po raz pierwszy spotkałem się z nim podczas konferencji Polskiego Towarzystwa Meteorytowego w Pułtusku, w kwietniu 2018 roku. Maciej „Siaki” Burski przywiózł go ze sobą w estetycznym, membranowym pudełku. Prezentacja odbyła się na pułtuskim rynku, tuż przed ratuszem. Wokół niewielkiego, ok. 110-gramowego okazu szybko uformował się wianuszek zainteresowanych. Wspólnie przyglądaliśmy się czarnej, świeżej piękności, którą Maciej niechętnie wyjmował z pudełeczka. Każdy z nas doskonale to rozumiał, bo takich okazów po prostu nie warto dotykać spoconymi łapami. 🙂
Ten meteoryt spadł w sierpniu 2012 roku we wsi Leoncin, 35 km na północny-zachód od Warszawy. Uderzył w blaszany dach (klasyczny hammer), powodując lekkie wgniecenie jednego z falistych arkuszy. Na szczęście nie rozpadł się przy tym na kawałki. Mimo poszukiwań prowadzonych w tamtym rejonie pozostał pojedynczym okazem całkowitym.
Przez kilka dobrych miesięcy nic nowego nie wydarzyło się w kontekście tego okazu. Dopiero 6 lutego 2019 r. Marcin Cimala przeciął meteoryt, ujawniając jego jaśniutkie, niemal nieskażone rdzą wnętrze. Oficjalne badania na Uniwersytecie Śląskim w Sosnowcu wykazały, że to chondryt o bardzo ciekawym typie LL4-6. Meteoryt Leoncin został oficjalnie sklasyfikowany i wpisany do katalogu MetBull 11 października 2019 r.
Środek meteorytu jest świeżutki z drobnymi przebarwieniami po wietrzeniu wokół ziaren żelaza. Skorupa czarna, idealna i bardzo gruba. Tak wyglada świeży spadek – napisał po przecięciu Marcin Cimała.
Meteoryt „Leoncin” w obiektywie Marcina Cimały (polandmet.com)
Rdzawa piękność ukryta w lesie – Meteoryt „Lka”
Jakież było moje zdziwienie, gdy 2 lutego po północy na Facebooku pojawił się film z cięcia całkiem dużego, rdzawego meteorytu znalezionego w Polsce! W grupie Polandmet Meteorites opublikował go wspomniany już Marcin Cimała. Zrobił to na przekór przezornemu i unikającemu rozgłosu właścicielowi okazu – Janowi Woreczko. Wieść szybko rozniosła się w internetowym eterze, a presja i niecierpliwość środowiska meteorytowego była coraz większa, dlatego Jan zdecydował się uchylić rąbka tajemnicy.
Na swojej stronie internetowej opublikował wpis, w którym zdradził okoliczności znalezienia nowego meteorytu i przedstawił krótką charakterystykę znaleziska:
Mamy od września 2018 roku piękny okaz meteorytu znaleziony w Polsce. Jest to 2 kg chondryt zwyczajny, a wstępne oględziny wskazują, że może być typu L5 lub L6. Widać na jego powierzchni elementy typowe dla okazu orientowanego. Jest mało zwietrzały na powierzchni, ale w środku już bardziej.
Okaz ten zachował się w całości i posiada cechy meteorytu orientowanego. Został znaleziony w 2013 roku na leśnej drodze, ale dokładne miejsce nie zostało jeszcze ujawnione. Wiadomo, że znalazca jest miłośnikiem spacerów, który bacznie przygląda się napotykanym kamieniom. Szczęśliwie to właśnie meteoryt przykuł jego uwagę. Zabrał go do domu i dopiero po latach zdecydował się zwrócić do Jana Woreczko z prośbą o identyfikację swego znaleziska. Później sprawy potoczyły się już bardzo szybko.
Jest to na razie (!) pojedynczy okaz, więc nie chcemy go masakrować na, np. 25 płytek, ale staramy się zabezpieczyć oczekiwania innych kolekcji. Leżał na Ziemi kilkadziesiąt lat, to może poczekać kilka tygodni na swoją „premierę”. Nie ma parcia i pośpiechu. (…) Meteoryt będzie klasyfikowany. Masa główna zostanie w naszej kolekcji, a kilka płytek trafi do innych. Ot i cała historia – wyjaśnia Woreczko.
Meteoryt „Lka” w obiektywie Jana Woreczko (www.woreczko.pl)
Znalazcom gratuluję sokolego wzroku, a właścicielom z lekka zazdroszczę fantastycznych okazów. Pozostaje czekać na szczegóły badań. Niechaj to, co nieoficjalne, szybko stanie się oficjalne. 🙂