Przejdź do treści

Potężny błysk nad Bałtykiem. Meteoryt mógł wpaść do wody

Dariusz Wiosna miał niebywałe szczęście. Zarejestrował bolid w miejscowości Jasień koło Rawy Mazowieckiej.

Kolejny bolid rozświetlił niebo nad Polską. Jak informuje Pracownia Komet i Meteorów, istnieje duże szansa, że kosmiczne kamienie przetrwały lot przez atmosferę. Niestety, miłośnicy meteorytów będą niepocieszeni. Ewentualne okazy znajdują się… na dnie Morza Bałtyckiego.

W raporcie sporządzonym przez PKiM czytamy, że:

Bolid pojawił się 30 października o godzinie 22:11 UT (23:11 czasu lokalnego). Zaobserwowany został przez stację PFN52 Stary Sielc (kamera megapikselowa MDC04) oraz fotograficznie przez pana Dariusza Wiosnę z okolic Rawy Mazowieckiej.

Eksperci błyskawicznie przystąpili do pomiarów na podstawie wykonanych zdjęć. Okazało się, że meteoroid (bo tak nazywamy skały, które wpadły w ziemską atmosferę) zaczął płonąć na wysokości 75 km. Następnie spadał pod kątem 45 stopni z prędkością bliską 20 km/s. Aż do wysokości 23 km kosmiczna skała nie ulegała rozpadowi. Później nastąpiła pierwsza gwałtowna eksplozja, widoczna jako rozbłysk o jasności przewyższającej Księżyc w pełni.

Bolid wytracał prędkość, a kiedy znajdował się na wysokości około 19 km, zaczął znikać z pola widzenia kamery i aparatu. Wleciał „między drzewa”, gdzie doszło do kolejnego rozbłysku, którego dowodem jest pojaśnienie odległych chmur. To musiało kompletnie „rozczłonkować” meteoroid. Finalnie mógł wpaść do Morza Bałtyckiego pod postacią wielu mniejszych meteorytów.

Detekcja bolidu ze stacji PFN52 Stary Sielc / Pracownia Komet i Meteorów – Polish Fireball Network

Bolid rzadszy niż się wydaje

Pracownia Komet i Meteorów przyznaje, że to zjawisko było wyjątkowe:

Bolidy z tak niewielką wysokością końcową w całej historii badań można policzyć na palcach obu rąk. Podobną wysokość końcową zaobserwowano między innymi dla bolidu Stubenberg z 6 marca 2016 roku który to obserwowany był do wysokości 17.6 km. Nieco wyżej znajdowała się końcówka bolidów Benesov i Janov natomiast zaobserwowany w kwietniu 2009 roku nad Słowenią bolid Jesenice miał swój koniec na wysokości 18 kilometrów. Wyraźnie mniejsze wysokości końcowe zaobserwowano tylko w przypadku bolidu Turji-Remety (13,5 km) oraz dla słynnego Bolidu Czelabińskiego (13,6 km) – pisze w swoim raporcie Przemysław Żołądek, prezes PKiM.

W tym miejscu ważny apel! Jeżeli posiadacie zdjęcia lub zapisy z wideorejestratorów, na których widać ten niezwykły bolid, należy pilnie poinformować PKiM. Ponieważ bolid został zarejestrowany tylko przez dwie osoby, a w dodatku z dużej odległości i nisko nad horyzontem, każda informacja będzie bardzo przydatna. Pozwoli to określić szczegółowe parametry lotu, a może nawet wytyczyć elipsę ewentualnego spadku, choć o wydobyciu kosmicznych kamyczków z Bałtyku nie może być mowy. 🙂

Specjaliści próbują także oszacować wagę meteoroidu. Nieoficjalnie przyznają, że masa spadku mogła wynieść nawet kilkadziesiąt kilogramów, ale potrzebne są dalsze badania, by to potwierdzić. W tej chwili można jedynie spekulować o wadze na podstawie innych, podobnych bolidów. Czekamy na oficjalną publikacją naukową dot. „bałtyckiego bolidu”, w której powinna znaleźć się informacja na ten temat.

Historia jednej fotografii

Dariusz Wiosna – jeden z dwóch szczęśliwców, którym udało się zarejestrować „bałtycki bolid” – nie widział zjawiska na własne oczy. Dostrzegł go dopiero później, na wykonanym przez siebie zdjęciu.

Przyznał, że tej nocy panowały trudne warunki. Zbyt trudne, by skutecznie i wyraźnie rejestrować obiekty głębokiego nieba, a nawet sam Księżyc, który zwykle nie sprawia kłopotu astrofotografom. Wiatr wprowadzał sprzęt w solidne drgania, a kiepska widoczność powodowała falowanie rejestrowanego obrazu. Dariusz postanowił więc robić zdjęcia śladu gwiazd na nieboskłonie (tzw. startrails), korzystając ze swojej „miejscówki” w pobliżu starego drzewa (miejscowość Jasień koło Rawy Mazowieckiej).

Podczas naświetlania jednej z klatek, w polu widzenia obiektywu znalazł się zielony bolid, lecący nisko nad północnym horyzontem. To dowód dla wszystkich sceptyków, że nawet w niesprzyjających warunkach warto wystawić na zewnątrz aparat lub teleskop! 🙂

Jedna klatka potrafi dać więcej satysfakcji niż nieraz wielogodzinne zbieranie materiału – skromnie podsumowuje Dariusz Wiosna.

Przypomnę jeszcze, że niebawem czeka nas maksimum roju Taurydów. Ciekawe czy przyniesie kolejne bolidy…


Źródło: Urania/Pracownia Komet i Meteorów

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *