Przejdź do treści

Optisan AStar 60/700. Ocalić od zapomnienia (część I)

Nie uwierzylibyście co znalazłem na strychu swojego rodzinnego domu, podczas przerzucania pudeł i pakowania szpejów do wora ze śmieciami. W samym kącie pomieszczenia leżała totalnie zakurzona tuba Optisan Astar 60/700, mój pierwszy teleskop w życiu!

Ten cud optyki dostałem od rodziców na Święta Bożego Narodzenia jakieś… 15 lat temu. Pamiętam jedynie kilka obserwacji. Oczywiście wyłącznie Księżyca, bo o istnieniu katalogu Messiera i widoczności planet Układu Słonecznego nie mogłem wówczas wiedzieć.

Jedno jest pewne. Gdyby nie ten poczciwy, chiński Optisan, który znajduje się na „czarnej liście” wielu obserwatorów, raczej nie zrodziłaby się we mnie astropasja. Co prawda zapomniałem o niej na jakiś czas, ale prawdziwe i stałe zainteresowanie kosmosem eksplodowało u mnie w liceum, czyli zaledwie kilka lat później…

Niestety nie pomyślałem o tym, by zrobić swojemu znalezisku zdjęcie „in situ”. Zbyt dużo emocji i zbyt wielkie zaskoczenie! Od razu zabrałem się za mycie. Po otarciu z kurzu, pyłu i pajęczyn mokrą szmatą, ukazał mi się następujący widok:

Tuba nie posiada montażu, ale pamiętam, że był przekleństwem tego sprzętu. Może piekło go pochłonęło? Teleskop został też ogołocony z okularów (pewnie jakieś Huygensy), barlowa, soczewki prostującej, kątówki, walizki, zaślepek, a nawet śrubek. Wygląda na to, że któremuś z domowników były do czegoś potrzebne.

Krzepiący widokiem okazała się za to wyczyszczona optyka. Kiedy całkowicie wyjąłem ją z tubusu okazało się, że obie soczewki zostały wykonane ze szkła i przedzielone gumową uszczelką. Były bardzo zakurzone, ale płyn Baadera, mikrofibra i lenspen czynią cuda! Teraz soczewki prezentują się już „zdrowo”, a znaczniki wykonane markerem ułatwiają ich ponowne ustawienie (bo kolimacją tego nie nazwę).

Zerknąłem również na wyciąg (oczywiście „wysokiej klasy”), który wykonano w 100% z plastiku, nie licząc aluminiowych śrubek. Mimo to działa dość gładko i równo, a nawet… ostrzy z orciakami Vixena! Zerknąłem przez ten teleskop „z ręki” na pobliski las. Aberracja chromatyczna nie wypaliła mi oczu, więc chyba warto zaryzykować przywracanie Optisana do stanu używalności.

Po krótkim namyśle podjąłem ważną decyzję. Uznałem, że nie mogę wyrzucić czegoś, od czego rozpoczęła się moja przygoda z astronomią! Czegoś, co posłużyło mi do pierwszych obserwacji Księżyca i podziwiania jego kraterów na chwiejnym montażu, którego nie szło w jakikolwiek sposób ustabilizować.

Postanawiam stuningować tę tubę i niedługo użyć jej ponownie. Zaślepiam taśmą izolacyjną dziury po śrubkach, szukam odpowiednich obejm i dovetaila, kupuję kątówkę, a może zainwestuję też w estetyczną okleinę? Cóż, będzie się działo! Jeszcze zrobię z niego APO…

Ciąg dalszy nastąpi…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *