Przejdź do treści

Geminidowa nocka. Było pięknie, ale bardzo zimno

Czasem los bywa łaskawy dla obserwatorów nocnego nieba nad Polską. Maksimum roju Geminidów zbiegło się z kilkugodzinnym okienkiem pogodowym. Nie byłbym sobą, gdybym tego nie wykorzystał.

Mniej więcej od godz. 19:00 niebo było praktycznie bezchmurne, ale dziwna, mleczna mgiełka (smog?) skłoniła mnie do rezygnacji z wynoszenia na zewnątrz ciężkiego sprzętu. Zabrałem z sobą tylko aparat (Nikon 1 J1), statyw i lornetkę (William Optics 10×50).

30-sekundowe ekspozycje naświetlały się w zasadzie bez mojej ingerencji. Po prostu ustawiłem interwał w aparacie, a ten pracował do niemal całkowitego rozładowania baterii. Ja w tym czasie podziwiałem gołym okiem rozgwieżdżone niebo oraz podróżowałem lornetką po gromadach otwartych w Perseuszu i Woźnicy. Nie zapomniałem też o oszałamiającej Galaktyce Andromedy, która w zenicie bez trudu była widoczna gołym okiem.

Obserwacje obiektów położonych idealnie nad głową to katorga dla kręgosłupa, gdy nie ma się wygodnego leżaczka. Nie da się tego robić zbyt długo. Za to M 36, M 37, M 38 (znana jako „Starfish Cluster”), M 35, M 44, Hiady oraz inne „szlagiery” obserwowało się całkiem wygodnie i stanowiły prawdziwą, wizualną rozkosz.

Gromady gromadami, ale… czas podsumować obserwację samych Geminidów! Było kilkanaście pięknych przelotów, zwłaszcza w okolicach Oriona, Wielkiego Wozu i nisko nad wschodnim horyzontem. Jasność tych meteorów dorównywała Capelli, która – jak wiadomo – jest jedną z najjaśniejszych gwiazd nieba na naszej półkuli. Blask prawie-bolidów miał najczęściej ciepły, żółtawy kolor. Pozostałe meteory okazały się dość ciemne, a momentami ginące w jasnym tle nieba.

Geminidy to wspaniałe meteory również ze względu na prędkość przelotu. Są prawie dwukrotnie wolniejsze niż bardzo „medialne”, sierpniowe Perseidy. Gdyby nie warunki atmosferyczne, inwazja chmur o 23:00 i temperatura odczuwalna na poziomie -8 st. C., na pewno poobserwowałbym dłużej niż tylko trzy godziny (z dwiema dłuższymi przerwami na rozgrzanie się w domu). W tym czasie udało mi się wypatrzeć około 70 meteorów. To chyba całkiem niezły wynik, biorąc pod uwagę równoczesne obserwacje lornetkowe, lekką mgiełkę i dość duże zanieczyszczenie światłem na wschodzie (łuna od Krakowa i Skawiny).

Podczas obserwacji udało mi się uwiecznić część przelotu bardzo jasnego meteoru, który poruszał się praktycznie równolegle do płaszczyzny wschodniego horyzontu. Szału nie ma, ale zdjęcie będzie dla mnie miłą pamiątką tego wieczoru. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *